Żarliwie o „Żarze” Sandor Marai
W życiu są sytuacje, gdy człowiekowi świat cały się rozsypuje w drobny pył. Potrzebujemy wtedy wsparcia…osób bliskich, przyjaciół.
W takich momentach okazuje się czasem, że mimo braku tych, co kiedyś byli obok nas, są inne osoby wspierające…nie nazywające siebie szumnie przyjacielem, ale są…może nie na wyciągnięcie ręki, ale po drugiej stronie ekranu laptopa czy telefonu.
Jedna z tych osób, niby mimochodem tytuł książki mi 3 dni temu podała…
„Żar” Sandor Marai . Opowiedziała, że książka piękna – poetycko napisana. Ba! Że zaczęła muzyki Chopina pod wpływem tej książki słuchać.
Tyle mi wystarczyło. „wygooglowałam” na necie….recenzje jeszcze bardziej pobudziły moją wyobraźnię.
Telefon do biblioteki. Jest w księgozbiorze! Zamówiłam! Odebrałam.
Wieczorem zaczęłam czytać…Noc zarwałam…Kiedy noc witała się z dniem, ja z żarem myśli i wypiekami na twarzy – nie mogłam rozstać się z książką Przeczytałam od deski do deski, ale ciągle wracałam do wybranych fragmentów…
Książka jest o przyjaźni męsko – męskiej….ale z kobietą w tle…Właściwie większa część książki to monolog jednego z przyjaciół. Niby nic…akcja rozgrywa się podczas jednej kolacji…wieczoru, który przeciąga się do świtu…
Dwóch mężczyzn spotkało się po 41 latach, aby wyjaśnić sobie, co wydarzyło się kiedyś…wtedy gdy nazywali się przyjaciółmi…
Niebanalna wędrówka w głąb duszy człowieka, który od lat szukał odpowiedzi na nurtujące go pytanie – co się właściwie wtedy wydarzyło? Czy dobrze zinterpretował fakty? Wątpił, analizował…to było treścią jego życia….Czekał na odpowiedź…Czekał na przyjaciela…Bo ufał i czuł, że tamten się pojawi, aby mogli sytuację wyjaśnić…
To tyle co do treści…
Po lekturze książki – zostaje niedosyt. Czytelnik uzmysławia sobie, że życie to żar…namiętność…emocje…
dopóki ten żar jest w nas – żyjemy!
Czujemy!
To jest nasz sens! Gdy żar w sercu i duszy gaśnie to i my „gaśniemy”…
Niesamowity język, porównania, analiza i wnikliwość ludzkich zachowań wskazują, że autor był wrażliwym i wnikliwym obserwatorem.
Niestety, żar i chęć życia w nim zgasły, gdy kolejno w ciągu 2 lat zmarli jego żona, brat i syn.
Autor Sandar Marai w 1989 roku popełnia samobójstwo.
Aby Was zachęcić do lektury cytaty:
„Zgadzamy się na rozwiązania połowiczne….jeden odchodzi daleko od tego, kogo kocha, ponieważ się boi, drugi pozostaje na miejscu i milczy, wiecznie czeka na jakąś odpowiedź…widziałem to. Przeżyłem. To nie jest tchórzostwo, nie…to ostatnia obrona instynktu życia.”
„Istnieje pewien rodzaj wstydu, który jest większą udręką niż wszystko, czego tylko człowiek może doświadczyć w swoim życiu, wstyd, jaki odczuwa ofiara, kiedy jest zmuszona spojrzeć w twarz swojemu oprawcy. W takich przypadkach kreatura wstydzi się przed Naturą”
„Istnieje prawda konkretna. Zdarzyło się to i to. Tak i tak. Nietrudno się o tym dowiedzieć. Fakty mówią, jak zwykły mówić, pod koniec życia wszystkie fakty denuncjują i wyją coraz głośniej (…) Na końcu wszystko się wydarzyło i nie można tego zrozumieć opacznie. Lecz fakty niekiedy są tylko żałosnymi konsekwencjami”
” U kresu, u kresu wszystkiego , faktami swojego życia odpowiadasz na pytania, które świat zadaje z uporem. Te pytania brzmią: Kim jesteś?…Czego naprawdę chciałeś?… Czy naprawdę wiedziałeś?… Czemu byłeś wierny i niewierny?…W czym byłeś odważny, przed czym lub przed kim stchórzyłeś? (…) A człowiek odpowiada, tak jak umie szczerze lub kłamliwie; ale to nie jest takie ważne. Ważne jest to, że u kresu odpowiada całym swoim życiem…”
3 komentarze
Nie potrafię się teraz skupić na czytaniu książek…za dużo kłębiąxych się myśli. A i pytań jakoś nie chcę zadawać samej sobie. Chyba nie chcę usłyszeć własnej odpowiedzi.
a ja na etapie pytań – odpowiedzi – porządkowania wspomnień…życia…po to by bagaż zrzucić i bez balastu iść dalej…czy się uda?
Nie. Nie chcę. Kiedyś takie zadawanie sobie pytań, uświadomił mi, że taty bardzo dobry kolega miał lepkie łapy. I że nie tylko mnie łaskotał. Przypomniało mi się głęboką nocą… Pamiętam jak kopnęłam go w twarz. I jak bardzo się bałam, że oberwę za to. I teraz wiem, dlaczego nie lubię gdy ktoś rzuca się mnie cąłować na powitanie. Dlaczego muszę zawsze zachowywać dystans. Fakt, że od tamtej nocy bardziej rozumiem siebie i potrafię ten dystans zmniejszać. Pod warunkiem, że zrobię to sama.