magiczne schody

Koniec…

to podsumowania….nostalgia….często towarzyszy mu niepokój o to co przed nami…. koniec to zmiana….a zmiana to początek czegoś nowego…nieznanego…tajemniczego…

Początek to dreszcz emocji….oczekiwanie….nadzieja…na przykład przy zakochaniu tudzież innych przyjemnych początkach mówimy o motylach w brzuchu, a przy stresie, że nam żołądek podchodzi do gardła 😉

u matki i jej synów teraz jest czas NOWEGO…

jeden z synów (chyba) zdał maturę i skończył edukację w liceum, drugi (na pewno, bo każdy zdaje) napisał egzamin 8-klasisty…

póki co stoimy na skrzyżowaniu i obieramy kierunek…

Szymek, od zawsze przez matkę nazywany Mistrzem Chaosu jak kierunek obierze….to mimo chaosu i wiatru wokół idzie tam gdzie sobie umyślił…

Tak jest i teraz…mówi mu matka:

– Powinniśmy, mieć plan awaryjny…w razie gdyby miejsc w wybranej szkole brakło…

Widzi matka, w oczach syna, że wyjścia awaryjnego nie ma…kierunek jest jeden wszystko jedno w którym mieście.

Jej dziecko jak sobie coś zaplanuje i jest tego pewne to małymi kroczkami, ale idzie do przodu…nie jest jak chorągiewka na wietrze.
Trudno go przekonać do zmiany zdania. A jak się próbuje i do przysłowiowego muru stawia to już na 1000% odpowiedź będzie NIE! Bo on musi mieć dany czas na rozważenie, przemyślenie itp.

Tak samo ma w stosunku do ludzi. Przekonuje się długo…obserwuje najpierw z boku. Jeśli przekonania nabierze zbliża się. Lody topnieją…i jeśli wszystko w dobrą stronę pójdzie to otwiera się i wiadomo, że przyjaciel z niego lojalny będzie. Nie będzie osądzał, oceniał. Powie co myśli, ale jeśli to słowa przykre w wyważonym tonie przekazane będą (tym się różni od starszego brata – tamten na oślep swoją prawdę rozmówcy między oczy zapodaje).

Jeśli się zrazi wycofuje się…czasami mam wrażenie, że idzie tyłem w twarz rozmówcy patrząc, jakby obawiał się, że jak się odwróci to w plecy dostanie…potem znika. Nie szuka już kontaktu z osobą co go zawiodła. Unika wręcz.

Szymon jest mistrzem ciętej riposty. Zdarza się, że matce usta ze zdziwienia się otwierają, że na takie rzeczy zwraca uwagę i w sposób konkretny i dowcipny podsumować potrafi.

Ma swój styl.

Wie czego chce. Nie da się go zmanipulować.

Ostatnio cytować lubi….Wojciecha Manna szczególnie…

matka się upewnia, że syn decyzji nie zmieni co do braku chęci spotkania z ojcem.

– Powiedziałem już nie! – pada odpowiedź. Po czym jest kontynuacja wypowiedzi – A jeśli brzmi to zbyt łagodnie to mogę bluznąć, jak Mann: cholera…du….gó….

Kocha go matka nad życie…za całokształt…

Imponuje też matce tym, czego jej brakuje np. zdolnościami technicznymi. To on w domu sprawdza czemu internet nie działa, komputer się zawiesił, telefon matce świruje…

Ostatnio matka mu mówi, obejrzyjmy film wspólnie…(matka z reguły filmów nie ogląda, czytać woli)

Syn odpowiada:

– Jak mam z tobą oglądać jak angielskiego nie znasz? Oglądam po angielsku tylko – po czym dodaje – no dobra, napisy ci włączę po polsku.

Matka nadmieni, że poza szkołą syn nie uczył się angielskiego na kursach, korepetycjach. Na pomoc matki w tym zakresie liczyć nie mógł. Sam tego dokonał!

I niech tych dokonań w życiu Szymek ma jak najwięcej!

I niech ma też jak najwięcej mądrych, dobrych ludzi wokół!

  • Beatko, zawsze lubiłam te Twoje wpisy na smykach, tęskniłam za nimi. Fajnie, że robisz to znowu. Myślę że to jest też dobra terapia na codzienne troski. Dobrze, że masz przy sobie tych super facetów, razem dacie wszystkiemu radę. Pozdrawiam Was, trzymajcie się na tej nowej drodze, powodzenia.

    • A ja lubiłam Twoje komentarze pod moimi wpisami, a także Twoje notki, które niby w ramach „służbowych obowiązków” przede wszystkim dla rodziców przedszkolaków pisane, żeby wiedzieli co w przedszkolu słychać, a sercem pisane 🙂
      A moje pisanie, tak wtedy jak i teraz to forma odreagowania, a także próba zatrzymania chwili

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *